poniedziałek, 1 października 2012

początek 11 tygodnia

Urlop się skończył, dwa tygodnie laby za mną.
Z dietą było średnio, właściwie to jadłam wszystko, piłam wszystko. Stołowałam się w restauracjach i pubach, i był alkohol i niezdrowe jedzenie, ale też dużo owoców i wody i dużo ruchu. Bo najpierw wędrówki kilometrowe po Paryżu, a później całodzienne zwiedzanie Anglii.

I tak dzisiaj stanęłam na wadzę i wynik: 73,9kg. 
Czyli +0,4kg od ostatniego pomiaru tydzień temu.

Dziś zaczynam 11 tydzień diety i wracam do solidnego liczenia.
Myśląc o tych dwóch tygodniach za mną, to muszę powiedzieć, że sprawy z toaletą bardzo się u mnie polepszyły. Wszystko bardzo regularnie i tak jak powinno być.
I to daje mi do myślenia, że może niepotrzebnie tak bardzo tnę węgle i tłuszcz.
Bo mimo, że waga na Weight Watchers idzie mi w dół, to jednak boję się, że odbija się to na moich wizytach w toalecie.
I patrząc na te 2 tygodnie za mną, to mimo, że jadłam wszystko, i pizza i frytki i ryba pieczona, i ciasta, serniki, chipsy it., to jednak codziennie byłam w toalecie, raz i dwa raz i waga jedynie 0,4kg w górę.
Także sama nie wiem co robić....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz