poniedziałek, 28 listopada 2011

ważenie

Eh...co tu duży mówić, jakiś felerny ten poniedziałek.
Waga pokazała mi  66,8kg dzisiaj, czyli +1,2kg od poprzedniego tygodnia.
I sobie myślę, że albo za dużo wyjadłam w minionym tygodniu, albo tydzień temu waga mi coś źle pokazała. No ale trudno się mówi, dziś znów poniedziałek  znów nowy tydzień, aby jakoś odrobić straty.

Jaki był ten tydzień?
Za każdym razem wyjadałam więcej niż 22 punktów dziennie, więc się nie dziwię, że mi nic nie ubyło. Przekroczyłam dozwoloną tygodniową ilość słodyczy i z racji tego, że mam zepsuty blender nie piłam szejków w tym tygodniu. I ogólnie mogłabym jeszcze znaleźć kilka innych wymówek, ale mi się nie chce...

piątek, 25 listopada 2011

dzień 124

Wczoraj na śniadanie wypróbowałam przepis dr Dąbrowskiej na owsiankę.
Czerpałam z TEJ strony. Muszę przyznać z ręką na sercu, że była to moja pierwsza owsianka w życiu. A skusiłam się na nią tylko dlatego, że nie zawiera w sobie mleka.
Przepis troszkę zmodyfikowałam, wrzucając inne dodatki.
Całość wyszła za ogromne 10 punktów, ale nie dałam rady całej zjeść, może wyjadłam z 5 punktów w sumie.
I z żalem serca muszę powiedzieć, że owsianek NIE lubię, tych bez mleka także :(

Przepis:
2 szklanki wody- 0pkt
1/4 łyżeczki soli- 0pkt
1 szklanka płatków owsianych (82 gram)- 4,5pkt
1 łyżka siemienia lnianego (25 gram)- 2pkt
50 gram suszonych śliwek- 1,5pkt
10 gram migdałów- 1pkt
5 gram wiórek kokosowych- 1pkt


Dzisiaj natomiast na śniadanie zjadłam tradycyjne kanapki z gotowanym kurczakiem, ogórkiem i kiełkami.
Na przekąskę zrobiłam sobie sałatkę owocową, taka prostą z ananasa, jabłka i gruszki. Za całość liczę sobie 3 punkty, po punkcie za owoc.


A na taki późny obiad zjadłam spora pizzę, ale bardzo mi się chciało i była ona warta każdych punktów.
Także 124 dzień diety kończę z pełnym brzuchem i 28 punktami.
Zobaczymy co jutro mi waga odpowie:)

środa, 23 listopada 2011

kiełki poszły w ruch

Dziś był dziwny dzień.
Rano przed pracą wypiłam wodę, zjadłam cztery suszone śliwki a później gruszkę, jabłko i banana. Do pracy wzięłam ze sobą prowiant i na śniadanie w pracy zjadłam warzywa, kanapkę z gotowanym kurczakiem i kiełkami. Niestety około 13 godziny okazało się, że mi to nie wystarczyło i zrobiłam się strasznie głodna, aż słaba. Usiadłam zaparzyłam sobie kawę i stwierdziłam, że muszę coś zjeść bo inaczej padnę. Jak na ironię w pracy były tylko ciastka/herbatniki, więc zjadłam z 7 sztuk. Stwierdziłam, że nie mogę być głodna, bo to będzie jeszcze gorsze niż te ciastka. Oczywiście jako przykładna strażniczka wagi, zapisałam sobie ile to ma kalorii, spisałam sobie ilość tłuszczu. Przyszłam do domu, sprawdziłam na kalkulatorze ile to ja punktów tymi ciastkami zmarnowałam i mało nie padłam z krzesła- całe 8 (osiem!!!).
Więc na obiad zgotowałam garnek barszczu za 1 punkt.

A z dobrych wieści to kiełki dziś dojrzały i poleciały prosto do sałatki na kolację.
Kolacja dziś za 4,5 punkta:
75 gram łososia- 2,5pkt
kiełki- 0pkt
sałatka (rzodkiew, awokado, ogórek, sałata)- 1pkt
oliwa- 1pkt


I tym sposobem dzisiejszy dzień zamykam 20 punktami.

wtorek, 22 listopada 2011

dzień 121

Stała się tragedia. Wczoraj robiąc zielonego szejka zepsułam mój blender:(
Także wstałam dziś rano i sama nie wiedziałam co zjeść na śniadanie, brakowało mi szejka. No ale przed siódmą wymyśliłam, że ugotuję jajko na twardo i zjem kanapkę z jajkiem przed pracą. Do pracy również wzięłam chleb, dwie kromki, także dziś zjadłam 3 kromki chleba. Dawno tak dużo chleba na raz nie jadłam. I wiem, że mi chleb nie służy i będę mieć zastój z toaletą dziś. Niech to! Zobaczymy jak przemiana materii u mnie zadziała tym razem.

Ogólnie dziś wyjadłam 21,5 punkta z tego aż 6 punktów to sam chleb.
Na późny obiad zrobiłam moje ostatnio ulubione zapiekane słodkie ziemniaki i dwie nogi z kurczaka bez skóry, pieczone bez oliwy w folii kuchennej i mnóstwem przypraw.
Obiad za 7 punktów:
2 duże ziemniaki- 2pkt
2 nogi z kurczaka- 5pkt


Z racji tego, że nie mogłam sobie darować tego chleba,  to poszłam do sklepu i znalazłam organiczny żytni chleb z ziarnami słonecznika, wygląda tak jak pumpernikiel. Także spróbuję go teraz przez jakiś czas jeść i zobaczę jak się będę po nim czuła.Jestem pewna, że ma więcej wartości niż chrupkie pieczywo i powinien być zdrowszy niż biały chleb.

poniedziałek, 21 listopada 2011

ryba i kasza

Za chwilę idę do pracy, o 20 powinnam wrócić. Jestem już po śniadaniu, dziś u mnie kanapka z jajkiem, papryką i rzodkiewkami.
Zdążyłam zrobić obiad, aby zjeść przed pracą.
Ugotowałam na szybko rybę z kaszą gryczaną. Duża całość za 8 punktów:
75 gram kaszy gryczanej- 4,5pkt
150 gram ryby pieczonej w folii- 2,5pkt
surówka z sałaty pekińskiej z oliwą- 1pkt


 A do pracy ze sobą zabieram jabłko, grejpfruta i orzechy nerkowce. Zobaczymy czy mi wystarczy:)

początek 5 miesiąca

Jestem już po ważeniu i waga dziś pokazała 65.6kg
to jest -1,1kg od poprzedniego tygodnia
w sumie -9,9kg od początku diety.

Aż takiego spadku się nie spodziewałam, ale i tak się cieszę.
Jaki był ten tydzień?
Jadłam bardzo równo, około 19- 21 punktów na dobę z wyłączeniem wtorku gdzie zaszalałam. Ale ogólnie staram się pilnować, wybierać wartościowe produkty. Jeśli muszę coś koniecznie zjeść, to jem i robię dalej swoje. Jak widać trud się opłacił.
4 razy w tym tygodniu zjadłam typowo białkową kolację w postaci mięsa z kurczaka lub chudego twarogu. 4 dni rozpoczęłam zielonym szejkiem z lnem. Patrząc na jadłospisy z poprzedniego tygodnia myślę, że tym razem zjadłam więcej orzechów i ryb niż zwykle.
Z racji tego, że naczytałam się ostatnio nie za dobrych opinii na temat chrupkiego pieczywa, wprowadzam znów do diety pieczywo pełnoziarniste, razowiec. Puki co nie widzę negatywnych zmian związanych z poczuciem zamulenia więc myślę, że kromka czy trzy na tydzień nie będzie tragedią. Wczoraj miałam bardzo tłusty dzień, ale chyba mój organizm tego potrzebował.
Ogólnie czuję się świetnie. I nie mogę uwierzyć, że dziś zaczynam 5 miesiąc diety:)

I jeszcze na dodatek jedno zdjęcie, które bardzo mi poprawiło dzisiejszy dzień:

niedziela, 20 listopada 2011

4 miesiące

Dziś kończę 4 miesiące mojej diety. 17 tygodni, 119 dni za mną...

Niedziela mija spokojnie, jutro ważenie. Dzień zaliczam do udanych. Patrzę na listę rzeczy zjedzonych i myślę, że mało surowizny dziś zjadłam, a dużo rzeczy smażonych i wszędzie ta oliwa.
Menu dzisiejsze prezentuje się tak:

Przed śniadaniem
woda + 25 gram suszonych śliwek- 1pkt

Śniadanie (jajecznica)- 7,5pkt
2 jajka- 4
1 plaster szynki gotowanej- 0,5
1 kromka chleba pełnoziar.- 2
łyżka oliwy- 1

Przekąski- 2,5pkt
jabłko- 1
czerwona kapusta- 0
8 gram orzechów nerkowca- 1

Obiad (placki z cukinii- całość 6pkt, zjadłam połowę)- 3pkt
ziemniak-1
cukinia- 0
2 łyżki mąki- 1
olej- 2
jajko- 2

Kolacja (pieczona pierś z kurczaka oraz ziemniak i pietruszka)- 7pkt
5oz piersi- 5
ziemniak- 1
pietrucha- 0
sos- 1

Kolacja to taka imitacja angielskiego roast dinner, tylko taka odtłuszczona wersja. Pierś kurczaka w przyprawach pieczona w folii kuchennej, warzywa też bez oliwy. Wyjadłam dziś w sumie 21 punktów (o 2 więcej niż powinnam), ale ogólnie jestem zadowolona, bo mogło być gorzej.
Także jutro zobaczymy jak mi ten tydzień minął :)