poniedziałek, 28 listopada 2011

ważenie

Eh...co tu duży mówić, jakiś felerny ten poniedziałek.
Waga pokazała mi  66,8kg dzisiaj, czyli +1,2kg od poprzedniego tygodnia.
I sobie myślę, że albo za dużo wyjadłam w minionym tygodniu, albo tydzień temu waga mi coś źle pokazała. No ale trudno się mówi, dziś znów poniedziałek  znów nowy tydzień, aby jakoś odrobić straty.

Jaki był ten tydzień?
Za każdym razem wyjadałam więcej niż 22 punktów dziennie, więc się nie dziwię, że mi nic nie ubyło. Przekroczyłam dozwoloną tygodniową ilość słodyczy i z racji tego, że mam zepsuty blender nie piłam szejków w tym tygodniu. I ogólnie mogłabym jeszcze znaleźć kilka innych wymówek, ale mi się nie chce...

piątek, 25 listopada 2011

dzień 124

Wczoraj na śniadanie wypróbowałam przepis dr Dąbrowskiej na owsiankę.
Czerpałam z TEJ strony. Muszę przyznać z ręką na sercu, że była to moja pierwsza owsianka w życiu. A skusiłam się na nią tylko dlatego, że nie zawiera w sobie mleka.
Przepis troszkę zmodyfikowałam, wrzucając inne dodatki.
Całość wyszła za ogromne 10 punktów, ale nie dałam rady całej zjeść, może wyjadłam z 5 punktów w sumie.
I z żalem serca muszę powiedzieć, że owsianek NIE lubię, tych bez mleka także :(

Przepis:
2 szklanki wody- 0pkt
1/4 łyżeczki soli- 0pkt
1 szklanka płatków owsianych (82 gram)- 4,5pkt
1 łyżka siemienia lnianego (25 gram)- 2pkt
50 gram suszonych śliwek- 1,5pkt
10 gram migdałów- 1pkt
5 gram wiórek kokosowych- 1pkt


Dzisiaj natomiast na śniadanie zjadłam tradycyjne kanapki z gotowanym kurczakiem, ogórkiem i kiełkami.
Na przekąskę zrobiłam sobie sałatkę owocową, taka prostą z ananasa, jabłka i gruszki. Za całość liczę sobie 3 punkty, po punkcie za owoc.


A na taki późny obiad zjadłam spora pizzę, ale bardzo mi się chciało i była ona warta każdych punktów.
Także 124 dzień diety kończę z pełnym brzuchem i 28 punktami.
Zobaczymy co jutro mi waga odpowie:)

środa, 23 listopada 2011

kiełki poszły w ruch

Dziś był dziwny dzień.
Rano przed pracą wypiłam wodę, zjadłam cztery suszone śliwki a później gruszkę, jabłko i banana. Do pracy wzięłam ze sobą prowiant i na śniadanie w pracy zjadłam warzywa, kanapkę z gotowanym kurczakiem i kiełkami. Niestety około 13 godziny okazało się, że mi to nie wystarczyło i zrobiłam się strasznie głodna, aż słaba. Usiadłam zaparzyłam sobie kawę i stwierdziłam, że muszę coś zjeść bo inaczej padnę. Jak na ironię w pracy były tylko ciastka/herbatniki, więc zjadłam z 7 sztuk. Stwierdziłam, że nie mogę być głodna, bo to będzie jeszcze gorsze niż te ciastka. Oczywiście jako przykładna strażniczka wagi, zapisałam sobie ile to ma kalorii, spisałam sobie ilość tłuszczu. Przyszłam do domu, sprawdziłam na kalkulatorze ile to ja punktów tymi ciastkami zmarnowałam i mało nie padłam z krzesła- całe 8 (osiem!!!).
Więc na obiad zgotowałam garnek barszczu za 1 punkt.

A z dobrych wieści to kiełki dziś dojrzały i poleciały prosto do sałatki na kolację.
Kolacja dziś za 4,5 punkta:
75 gram łososia- 2,5pkt
kiełki- 0pkt
sałatka (rzodkiew, awokado, ogórek, sałata)- 1pkt
oliwa- 1pkt


I tym sposobem dzisiejszy dzień zamykam 20 punktami.

wtorek, 22 listopada 2011

dzień 121

Stała się tragedia. Wczoraj robiąc zielonego szejka zepsułam mój blender:(
Także wstałam dziś rano i sama nie wiedziałam co zjeść na śniadanie, brakowało mi szejka. No ale przed siódmą wymyśliłam, że ugotuję jajko na twardo i zjem kanapkę z jajkiem przed pracą. Do pracy również wzięłam chleb, dwie kromki, także dziś zjadłam 3 kromki chleba. Dawno tak dużo chleba na raz nie jadłam. I wiem, że mi chleb nie służy i będę mieć zastój z toaletą dziś. Niech to! Zobaczymy jak przemiana materii u mnie zadziała tym razem.

Ogólnie dziś wyjadłam 21,5 punkta z tego aż 6 punktów to sam chleb.
Na późny obiad zrobiłam moje ostatnio ulubione zapiekane słodkie ziemniaki i dwie nogi z kurczaka bez skóry, pieczone bez oliwy w folii kuchennej i mnóstwem przypraw.
Obiad za 7 punktów:
2 duże ziemniaki- 2pkt
2 nogi z kurczaka- 5pkt


Z racji tego, że nie mogłam sobie darować tego chleba,  to poszłam do sklepu i znalazłam organiczny żytni chleb z ziarnami słonecznika, wygląda tak jak pumpernikiel. Także spróbuję go teraz przez jakiś czas jeść i zobaczę jak się będę po nim czuła.Jestem pewna, że ma więcej wartości niż chrupkie pieczywo i powinien być zdrowszy niż biały chleb.

poniedziałek, 21 listopada 2011

ryba i kasza

Za chwilę idę do pracy, o 20 powinnam wrócić. Jestem już po śniadaniu, dziś u mnie kanapka z jajkiem, papryką i rzodkiewkami.
Zdążyłam zrobić obiad, aby zjeść przed pracą.
Ugotowałam na szybko rybę z kaszą gryczaną. Duża całość za 8 punktów:
75 gram kaszy gryczanej- 4,5pkt
150 gram ryby pieczonej w folii- 2,5pkt
surówka z sałaty pekińskiej z oliwą- 1pkt


 A do pracy ze sobą zabieram jabłko, grejpfruta i orzechy nerkowce. Zobaczymy czy mi wystarczy:)

początek 5 miesiąca

Jestem już po ważeniu i waga dziś pokazała 65.6kg
to jest -1,1kg od poprzedniego tygodnia
w sumie -9,9kg od początku diety.

Aż takiego spadku się nie spodziewałam, ale i tak się cieszę.
Jaki był ten tydzień?
Jadłam bardzo równo, około 19- 21 punktów na dobę z wyłączeniem wtorku gdzie zaszalałam. Ale ogólnie staram się pilnować, wybierać wartościowe produkty. Jeśli muszę coś koniecznie zjeść, to jem i robię dalej swoje. Jak widać trud się opłacił.
4 razy w tym tygodniu zjadłam typowo białkową kolację w postaci mięsa z kurczaka lub chudego twarogu. 4 dni rozpoczęłam zielonym szejkiem z lnem. Patrząc na jadłospisy z poprzedniego tygodnia myślę, że tym razem zjadłam więcej orzechów i ryb niż zwykle.
Z racji tego, że naczytałam się ostatnio nie za dobrych opinii na temat chrupkiego pieczywa, wprowadzam znów do diety pieczywo pełnoziarniste, razowiec. Puki co nie widzę negatywnych zmian związanych z poczuciem zamulenia więc myślę, że kromka czy trzy na tydzień nie będzie tragedią. Wczoraj miałam bardzo tłusty dzień, ale chyba mój organizm tego potrzebował.
Ogólnie czuję się świetnie. I nie mogę uwierzyć, że dziś zaczynam 5 miesiąc diety:)

I jeszcze na dodatek jedno zdjęcie, które bardzo mi poprawiło dzisiejszy dzień:

niedziela, 20 listopada 2011

4 miesiące

Dziś kończę 4 miesiące mojej diety. 17 tygodni, 119 dni za mną...

Niedziela mija spokojnie, jutro ważenie. Dzień zaliczam do udanych. Patrzę na listę rzeczy zjedzonych i myślę, że mało surowizny dziś zjadłam, a dużo rzeczy smażonych i wszędzie ta oliwa.
Menu dzisiejsze prezentuje się tak:

Przed śniadaniem
woda + 25 gram suszonych śliwek- 1pkt

Śniadanie (jajecznica)- 7,5pkt
2 jajka- 4
1 plaster szynki gotowanej- 0,5
1 kromka chleba pełnoziar.- 2
łyżka oliwy- 1

Przekąski- 2,5pkt
jabłko- 1
czerwona kapusta- 0
8 gram orzechów nerkowca- 1

Obiad (placki z cukinii- całość 6pkt, zjadłam połowę)- 3pkt
ziemniak-1
cukinia- 0
2 łyżki mąki- 1
olej- 2
jajko- 2

Kolacja (pieczona pierś z kurczaka oraz ziemniak i pietruszka)- 7pkt
5oz piersi- 5
ziemniak- 1
pietrucha- 0
sos- 1

Kolacja to taka imitacja angielskiego roast dinner, tylko taka odtłuszczona wersja. Pierś kurczaka w przyprawach pieczona w folii kuchennej, warzywa też bez oliwy. Wyjadłam dziś w sumie 21 punktów (o 2 więcej niż powinnam), ale ogólnie jestem zadowolona, bo mogło być gorzej.
Także jutro zobaczymy jak mi ten tydzień minął :)

kiełki

Kiełki lucerny rosną mi na potęgę.
Dziś rano jak zobaczyłam słoik to zadałam sobie pytanie czy ja przypadkiem za dużo tych ziaren do słika nie nasypała. Wrzucę zdjęcie z wczoraj i dzs dla porównania:


I pomyśleć, że takie małe zielone stwory lucerny mają w sobie:
Witaminy: A, B1, B2, B3, B5, B6, B9, C, E
Składniki mineralne: wapń, żelazo, magnez, fosfor, potas, krzem, cynk, sód, miedź, mangan, siarka, selen
I inne: Fitoestrogeny, lecytyna, chlorofil, beta-karoten, saponiny, błonnik, białko (42%)

sobota, 19 listopada 2011

jak sobie radzić

Jak wiadomo dieta Weight Watchers opiera się głównie na przeliczaniu wartości kalorycznej danej potrawy czy składnika na punkty. I tymi punktami operuje się praktycznie cały czas. Na początku może to wydawać się bardzo męczące i czasochłonne, takie bieganie z kalkulatorem, sprawdzaniem tabel kalorycznych, mnożenie, dzielenie, ale z czasem każdy na tej diecie zna na pamięć punktacje najbardziej popularnych i często używanych produktów.
Ja jednak mam swoje sposoby na ułatwienie tego liczenia podczas gotowania. Większość produktów sypkich w mojej kuchni przeliczam tylko raz i zapisuję w gramach najczęściej używane ilości na opakowaniu. Tym sposobem oszczędzam sobie czas i nie muszę się denerwować i biegać do kalkulatora co chwilę.

dzień 118

Dziś rano czekała mnie na wadze ogromna niespodzianka. Było 66.4kg. A to oznacza, że to moja najniższa waga od rozpoczęcia diety. Jejku jak fajnie:))
Poza tym sobota mija spokojnie, bez niespodzianek.
Rano byłam w pracy, nic nie podjadłam, tylko grzecznie wyciągnęłam prowiant i jadłam swoje jedzenie. Po powrocie także spokojnie, zjadłam kawał arbuza, garść orzechów nerkowca. Staram się od rana zbierac punkty na wieczornego sobotniego kebaba :)
Zgłodniałam około 16. No i wymyśliłam, że z racji tego całego kiełkowania potrzebne mi słoiki. Otwarłam lodówkę i patrzę mam jeden słoik, ale pełny kiszonej kapusty. Więc upiekłam dwie pieczenie na jednym ogniu- kapustę zasmażyłam z grzybami i kawałkami piersi z kurczaka, a słoik wymyłam i zaczynam kolejny wysiew.

Także dziś u mnie kapusta zasmażana za 3 punkty:
kapusta kiszona- 0pkt
cebula- 0pkt
4 grzyby suszone - 0pkt
20 gram piersi z kurczaka- 1pkt
łyżka oliwy- 1pkt
kostka rosołowa- 1pkt
Całość wyglądała prawie jak polski dobry bigos:

piątek, 18 listopada 2011

kiełki

No i rozpoczęłam moją pierwszą hodowlę kiełek.
Nie będę rozpisywać się o kiełkach, o ich właściwościach, rodzajach i korzyściach płynących z ich jedzenia, ale jak ktoś chce szczegóły to odsyłam na stronę o TU, którą ja sama się posiłkuję.
Tam też znalazłam domowe sposoby na kiełkownice w słoiku. I tak właśnie zaczynam moją "hodowlę". Zalałam dopiero jeden słoik z ziarnami lucerny, zobaczę, jak mi to rosnąć będzie i jak smakować. Jeśli mi się spodoba to pewnie zaopatrzę się w kolejne 3 słoiki i będę wysadzać naprzemiennie, żeby zbiory były regularne.
Puki co wygląda to tak:


piątek piątek i po piątku

Dziś w pracy frytki i ryba smażona.
A ja na to NIC! ani jednej frytki nie zjadłam i jak paw dumna do domu wracałam:)) prawie biegłam :P
A co u mnie dziś?
No więc jem świetnie, zdrowo, smacznie i syto. Waga powoli dalej spada i jak przetrwam weekend bez wpadki, to mogę mieć miłą niespodziankę w poniedziałek.

Wczoraj na kolację wykombinowałam sałatkę z surowej czerwonej kapusty i wszystkiego innego co miałam w lodówce. Czyli rzodkiew, papryka, rzeżucha, sałata pekińska, cebula. Do tego dodałam dużo przypraw, skropiłam olejem lnianym i było pyszne!
I tylko 1 punkt za całą miskę! (punktuje olej oczywiście)


A dziś u mnie na obiad pierś z kurczaka w pomidorach i kuskus.
Całość za 7,5 punkta:
100 gram kuskusu z warzywami- 2,5pkt
4 oz piersi z kurczaka- 4pkt
pomidory, cebula, czosnek- 0pkt
łyżka oliwy- 1pkt
przyprawy- 0pkt


I stwierdzam z przykrością, że zdjęć jedzeniu to ja nie potrafię robić, zwłaszcza wieczorami. Ale naprawdę smakowało lepiej niż wygląda:) 

czwartek, 17 listopada 2011

dzień 116

We wtorek nawaliłam na całego. W pracy miałam tylko skosztować kawałek "surowego ciasta" (z suszonych owoców, nasion i orzechów), a z kawałka zrobiły się prawie trzy kawały, a nie dość tego to na wieczór doprawiłam się frytkami i lodem. Także pełna jak balon poszłam spać, a rano w środę waga pokazała o 1kg więcej. Także od dwóch dni pokutuję i jem jak trzeba, bo tak szkoda mi strasznie. No i po tej bombie kalorycznej mam problemy z toaletą znów, grrr...
Środę zakończyłam z 12,5 pkt wyjedzonymi.

A teraz kończy się czwartek.
Wróciłam z pracy, po drodze zahaczyłam o sklep, kupiłam suszone śliwki (no musi zadziałać!), warzywka, rybkę i dwa słodkie ziemniaki. Nigdy wcześniej nie jadłam batatów, ale w sklepie one tak patrzyły na mnie, że kupiłam, całych sztuk 2. Także dziś na obiad pieczone słodkie ziemniaki i wędzona makrela. Nie wiem czy taki mix smakowy komuś odpowiada, ale ja zjadłam ze smakiem, bo taka chyba głodna byłam. A głodna byłam, bo w pracy NIC nie podjadałam i kolejny udany dzień prawie za mną :)

Obiad dziś za 8,5 punkta:
dwa duże słodkie ziemniaki- 2pkt
oliwa do skropienia- 1pkt
przyprawy, czosnek- 0pkt
100 gram makreli wędzonej- 5,5 pkt
Całość wygląda tak:

W sumie dziś wyjadłam 14 punktów do tej pory, wciąż 5 do wyjedzenia. Ale bardzo mnie te ziemniaki nasyciły także, myślę, że na wieczór tylko sałatkę warzywną (za 1 punkt) sobie zrobię i to by było tyle na dziś.

wtorek, 15 listopada 2011

dostawa

Piszę ja sobie notkę a tu dzwonek do drzwi! Dotarła waśnie przesyłka, zamówienie z niedzieli. Hura!
Już otwieram i się chwalę co zakupiłam.


Kupiłam:
1. Organiczne ciemne/brązowe siemię lniane, bo ostatnia paczka mi się kończy. A po pierwsze przyzwyczaiłam do picia lnu, a po drugie mi służy.
2. Organiczne ziarna pszenicy do wysadzenia. Mam nadzieję, że wyhoduję z tego trawę pszeniczną a później przerobię to na sok. Zobaczymy co pokaże życie.
3. Organiczne płatki owsiane. Znalazłam świetny przepis O TU na owsiankę bez mleka i muszę to wypróbować, bo wygląda bosko!

Poza tym zakupiłam organiczne kiełki to wysiewu, także mam nadzieję, że coś mi wyrośnie zielonego do sałatek.

I tak mam kiełki z: lucerny, rzodkiewki, fasoli mung, soczewicy i inne mieszanki. 
Jak już zacznę kiełkować i będzie się coś rodzić to się podzielę dobrą nowiną.

idealny dzień

Wczoraj był świetny dzień. Dietowo świetny. Aż sama nie mogę uwierzyć, że jadłam tak przykładnie, nie byłam głodna, piłam ile trzeba i było świetnie:) Czyli jak chcę to mogę.

Wczorajsze menu:
9.40 Śniadanie - 3,5 pkt:
zielony szejk (banan, jabłko, 20 gram siemienia lnianego)

13.00 Obiad- 7pkt
150 gram makaronu- 2
5 kawałków z piersi kurczaka - 3
łyżka oleju- 1
mix knorr grzybowy- 1

16.30 Przekąska w pracy- 5pkt
4 szt pieczywa chrupkiego- 3
20 gram żółtego sera- 2
papryka, pomidor, rzodkiewka, marchew- 0

20.30 Kolacja- 2,5pkt
100 gram twarogu- 1,5
3  krakersy- 1
szczypior, rzodkiew- 0

22.30 Przekąska (lody)- 2pkt

Czyli w sumie zjadłam 20 punktów wczoraj, ale ładnie wszystko rozłożyłam i wczorajszy dzień zaliczam do naprawdę udanych.
No a dziś rano stanęłam na wadze i zobaczyłam 66.5kg, czyli tyle ile ważyłam przed wyjazdem do Polski. Czyli można powiedzieć, że po 11 dniach straciłam to wszystko co nadrobiłam przez 7 dni.
No i zaczynam od dziś spalanie kolejnych kalorii i walczę o każde 100 gram w dół.

poniedziałek, 14 listopada 2011

ważenie

No i mamy poniedziałek.
Dziś zaczynam 17 tydzień mojej diety, 113 dzień dzisiaj.
Waga na dziś to 66,7kg czyli -0,4kg od poprzedniego tygodnia.

Jaki był ten tydzień?
Było różnie. Był to pierwszy pełny tydzień od powrotu z domu i założyłam sobie, że na 100% będę liczyć i nie będę podjadać, i że będzie super i że stracę to wszystko co nabrałam ostatnio i jeszcze trochę:) A po pierwszym dniu okazało się, że to nie takie proste. Mimo, że plany miałam wielkie to jednak ja sama potrzebowałam dużo więcej czasu, aby wrócić tak na całość do diety. Jadłam bardzo nierówno, zwłaszcza wieczorami i przekroczyłam dozwolona ilość słodyczy w tym tygodniu, a w szczególności lodów. W międzyczasie dostałam okres, źle się czułam i tylko trzy razy w poprzednim tygodniu zjadłam nabiał. Po 7 dniach picia zielonych szejków z lnem moje wizyty do toalety się unormowały, dochodzi do tego wyeliminowanie całkowicie chleba z diety (oprócz 2 kromek we wtorek).
Także trzymać kciuki za kolejny tydzień!

niedziela, 13 listopada 2011

niedziela

Jutro ważenie, a ja średnio w formie jestem. Wczoraj w sumie dobrze mi szło cały dzień, jadłam dużo, ale zdrowo. I na noc o 23, przed telewizorem zjadłam lody rożki i to samo dzień wcześniej. Także dziś bardzo się pilnuje, aby jutro nie beczeć na wadze.

Poza tym czekam na przesyłkę, bo zakupiłam sobie w sklepie ze zdrową żywnością kiełki to wysadzenia i trawę pszeniczną i będę hodować w domu. Zapał mam, zobaczymy czy mi starczy wytrwałości.
Także czekam na przesyłkę, może w poniedziałek coś dotrze. A w międzyczasie muszę zagospodarować jakiś słoik, aby zrobić domowym sposobem kiełkownicę.

A dziś już wypiłam szejka na śniadanie za 3,5 punkta.
banan, jabłko, trzy marchewki i siemię lniane, trochę wody do rozcieńczenia i dobre wyszło. Wypiłam całe pół litra, pycha!
A za chwilę będę robić zupę krem brokułowy.

piątek, 11 listopada 2011

bułki z otrąb

Dzień mija spokojnie. Po śniadaniu poszłam na zakupy, wróciłam z siatką papierów świątecznych, sałatką warzywną, twarogiem, otrębami i czosnkiem. Skończył mi się syrop z agawy, ale tym razem nie było w sklepie, więc muszę się obejść bez syropu.
Warzywa od razu wrzuciłam na patelnie na 5 minut, dodałam łyżkę oliwy z oliwek i przekąska za 1 punkt gotowa. Pyszne róże co nie?:)


No a otręby, twaróg i czosnek dziś u mnie w kuchni dały popis.
Skorzystałam z tego przepisu i zrobiłam swoje pierwsze w życiu bułeczki z otrąb. Jedną już zjadłam, i muszę powiedzieć, że bardzo smaczne. Następnym razem więcej ziół i przypraw dodam. Także jutro śniadanie bułeczki z czymś tam:)
Wyszły tak:


Nie wiem dokładnie policzyć punkty za nie, więc policzę punkty za każdy dodany składnik:
10 łyżek (70 gram) otrąb owsianych- 2pkt
2 łyżki (14 gram)otrąb pszennych- 1pkt
100 gram twarogu- 1,5pkt
1 jajko- 2pkt
1 łyżeczka proszku do pieczenia- 0pkt
sól, 1 ząbek czosnku- 0pkt
O ile dobrze policzyłam otręby wychodzi 6,5 punkta za 3 bułki jakie wyszły mi z tego przepisu. Czyli jedna bułeczka ma 2 punkty.

po śniadaniu

Wczoraj poszłam spać bez wyrzutów, że za dużo zjadłam, bo oprócz surówki na kolację nie tknęłam nic a nic. Dostałam okres i taka nadęta chodzę, brzuch mi wywaliło, ale za to waga w dół troszkę. Także chyba idę w dobrym kierunku. Do wagi sprzed dwóch tygodni jeszcze dużo brakuje, ale dam radę.
Zresztą zauważyłam, że lepiej stawiać sobie cele bliższe i mniejsze niż dalsze i ogromne. Także nie myślę co będzie za tydzień. Oby wytrwać do poniedziałku.

Dziś u mnie śniadanie za 4 punkty:
1 kromka chleba- 2pkt
1 jajko- 2pkt
warzywka- 0pkt

czwartek, 10 listopada 2011

udany dzień

Udany dzień, póki co.
Rano na śniadanie zielony szejk za 4 punkty.
Drugie śniadanie też za 4 punkty- pieczywo chrupkie, z szynką, a do tego do przegryzania papryka, ogórek i rzodkiewki i gruszka:) W pracy zjadłam również z 50 gram mięska z gulaszu, liczę za to 3 punkty. A teraz podjadam rybę z warzywami. Niestety rybka w panierce, ale z piekarnika. Chyba za 7 punktów. Mniam mniam. 


A na wieczór może sałatka za punka, albo twaróg, pomyślę...

środa, 9 listopada 2011

dzień 108

Powrót do diety jest dla mnie dużo cięższy niż przypuszczałam. Niestety podjadam i to jakieś pierdoły, czekoladki i inne duperele. Aż wstyd! Wczoraj jakoś się trzymałam do wieczora, a później nie wiem co się stało, ale pochłonęłam i tosty z dżemem i kukurydzę w kolbie i to w takich ilościach, że aż nie będę pisać.

Dziś w miarę, chociaż zjadłam za duży roast dinner. Z pięć ziemniaków pieczonych na głębokim tłuszczu. No ale od obiadu tylko jeszcze gruszkę zjadłam, także nie jest źle.
W sklepie znalazłam jakiś dressing do sałatek, kupiłam i dziś próbuję. Niestety domowej roboty duzo lepszy był! No ale nic.
Na wieczór sałatka za 1 punkt:
sałata, ogórek, papryka, rzodkiewka, szpinak- 0pkt
gotowy dressing- 1pkt

poniedziałek, 7 listopada 2011

dzień 106

Ranek mija mi spokojnie, jestem po śniadaniu i obiedzie i za chwilę zmykam do pracy.
A przed wyjściem zjadłam sałatkę w pekińskiej, rzodkiewki, papryki, szpinaku za 1 punkt i 240 gram makaronu z sosem pomidorowym, policzyłam za to 4 punkty.Czyli cały obiad za 5 punktów.


I tak bardzo mi się nie chce wracać do pracy po 2 tygodniowym urlopie...

16 tydzień

Rozpoczynam dziś 16 tydzień diety (105 dni za mną), ale niestety czuję się jak jakbym zaczynała wszystko od początku.
Waga na dziś to 67,1kg czyli  +0,6kg od ostatniego ważenia.

Od powrotu, od czwartku staram się wejść w rytm diety, ale te trzy dni były ciężkie.
Nie chodzę regularnie do toalety, mam smaka na wszystko co w lodówce, podjadam, buu....
Ale już wczoraj byłam na zakupach, zaopatrzyłam się w warzywa i owoce. Od wczoraj moczę siemię lniane także zaraz będę robić szejka. Zrobiłam też sobie plan jedzenia na dziś i jutro, także biorę się za siebie.

sobota, 5 listopada 2011

dzień 104

Wczoraj wróciłam do liczenia, i zjadłam za dużo. Chyba po urlopie żołądek mi się zwiększył i jakieś napady na jedzenia mam. Także wczoraj pół arbuza zjadłam i duże trzy kawałki domowej pizzy, a później jeszcze były orzechy nerkowce.

Ale dziś od rana układam menu na dziś, i będę robić barszcz.
Także wszystko wraca powoli do normy.

piątek, 4 listopada 2011

po 7 dniach

Wróciłam z Polski.
7 dni laby i jedzenia wszystkiego co tylko mogłam.
Nie miałam ani czasu, aby tego zapisywać, ani kontrolować, więc sobie odpuściłam, taki tydzień bez diety.

Z rana poleciałam na wagę a tam 67,1kg. Czyli od ostatniego ważenia +0,6kg. Myślę, że nie tak źle, a na pewno szykowałam się na więcej. Także motywacji nie tracę, i do poniedziałku postaram się zbić te pół kilo nadwyżki:)

welcome back!